Archiwum

Posts Tagged ‘Frank J. Barbiere’

#394 cotygodniowa zeszytówka #155

Five Ghosts 007Five Ghosts #7, Image Comics

scenariusz: Frank J. Barbiere, rysunki: Chris Mooneyham

Po ostatnich wyczynach głównego bohatera w Japonii, teraz postanowił trochę czasu poświęcił na odpoczynek. Jednak w związku z nowo nabytą wiedzę o tajemniczych kamieniach, p;anuje wykorzystać cały swój czas na poszukiwania jakichkolwiek informacji o nich. Plan udawało mu się nawet całkiem dobrze realizować, ale prawdziwy przełom  osiągnął dopiero dzięki swojej przyjaciółce Jezebel. Działa ona w tej samej branży co Fabian i właśnie podczas ostatniego zlecenia natrafiła na pewną ciekawą mapę prowadzącą do skarbu. Swoją drogą scena ilustrująca jej napad jest zrealizowana iście filmowo. Bez zbędnych słów czytelnik śledzi jej poczynania w jakiejś bogatej rezydencji niczym oglądałby kolejną część Ocean’s Eleven lub innego podobnego filmu. Najpierw widzimy ją biegnącą po dachach budynków by dostać się do rezydencji. Następnie rozprawia się ze strażnikiem przy pomocy kung fu, a na samym końcu dostaje się do sejfu dzięki logice i spostrzegawczości. Wszystko to jest oczywiście tylko wstępem do większej historii pełnej przygód, na którą już jestem spakowany i nie mogę się doczekać jej dalszego ciągu. To wspaniałe jak podczas lektury każdego następnego zeszytu tej serii szybko odrywam się od rzeczywistości. Już z pierwszą stroną całkowicie skupiam się na lekturze i przestaje się wszystko liczyć oprócz historii płynącej swoim rytmem. Chyba najlepsza seria jaką aktualnie śledzę. Ciekaw jestem tylko kiedy nastąpi przesilenie i zacznie mnie nudzić.

 Ghosted 019Ghosted #19, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Vladimir Krstić Laci

Numer ten to kontynuacja podróży Jacksona i jego towarzyszy po krainie umarłych. Jednak jest to tylko pretekst do tego, aby uśmiercić kilka postaci przez scenarzystę. Każda z tych śmierci jest na swój sposób zaskakująca. Szczególnie w momencie kiedy się to czyta. Lecz chwilę później człowiek uświadamia sobie po co oni tam w ogóle są i jakoś tak cały ten suspens gdzieś ucieka. Przecież jeśli uda im się zrealizować swój cel, to z łatwością będą mogli przywrócić każdego z powrotem do życia. Dodatkowo czytelnik ma okazję poznać zakończenie wątku z przeszłości głównego bohatera kiedy zajmował się okradaniem grobów. Sam przy okazji chyba poprzedniego odcinka pisałem, że czekam na to z niecierpliwością. Niestety kiedy poznałem finał tak fajnie już nie jest. Scenarzysta poszedł na łatwiznę i zakończył ten motyw chyba w najbardziej oczywisty z możliwych sposobów. Chociaż z drugiej strony problem może być po mojej stronie. Nie wiedzieć czemu spodziewałem się jakiegoś nadnaturalnego zakończenia, a tu zamiast tego otrzymałem prozę życia. Całość natomiast to takie czytadło w sam raz, aby przeczytać i zapomnieć. Mimo to z chęcią sięgnę po kolejny numer, choćby tylko po to by sprawdzić czy moje przypuszczenia odnośnie zgonów postaci się sprawdzą.

Dead Body Road 003 (2014)Dead Body Road #3, Image Comics

scenarzysta: Justin Jordan, rysunki: Matteo Scalera

W sumie jesteśmy już na półmetku tej serii, a jakby się tak zastanowić to praktycznie nic nie wiemy o głównym bohaterze. Jak na razie to jawi się on czytelnikom jako zwykły człowiek, którego okropne okoliczności skierowały na drogę zemsty. Lecz każdy z nas uzna go raczej jako postać pozytywną, wszak popkultura nauczyła nas, że śmierć ukochanej trzeba zawsze pomścić. Ten stan rzeczy zmienia lektura tego numeru, gdzie spotykamy starego partnera głównego bohatera. Wyjawia on kilka faktów z ich wspólnej przeszłości zmieniając wizerunek Orsona na mniej kryształowy niż można by sobie wyobrażać. Tylko dzięki temu moja sympatia do niego jeszcze wzrosła.  W sumie to nic nowego. Przecież każdy zdaje sobie sprawę z tego, że w większości przypadków ci źli są zazwyczaj ciekawsze. Dodatkowo postać ta przestała być jednowymiarowa przez co jest znacznie bardziej interesując.  Natomiast wracając do samej opowieści to dużo się w niej nie zmieniło. Gage podąża dalej śladami morderców jej ukochanej, a tymczasem oni zaczynają odpłacać mu tym samym wynajmując jakiś zbirów na niego. Powoli akcja zagęszcza się coraz bardziej, co z pewnością będzie skutkować widowiskowym końcem. Warto jeszcze zwrócić uwagę  na bardzo filmowe przedstawienie całej opowieści. Co najlepiej widać podczas scen walk rysowanych na dużych dwustronicowych panelach. Równie dobrze mogłyby to być storyboardy do jakiegoś kina akcji.  Wygląda to wspaniale i świetnie imituje ruch dzięki czemu trudno oderwać się od lektury.

#392 cotygodniowa zeszytówka #153

Samurai Jack 017Samurai Jack #17, IDW Publishing

scenariusz: Jim Zub,  rysunki: Sergio Quijada

Jack wraz ze Złodziejem wyruszają wspólnie do siedziby tajemniczego jegomościa, lepiej znanego w okolicy jako Master of Time. Wszystko to dlatego, bo ponoć potrafi on odesłać naszego bohatera do domu. W skutek tego numer ten to jedna wielka scena akcji, ale jakiej! Mamy tutaj desant z powietrza na zabudowanie wroga. Ucieczki przed laserami, ostrzami wyskakującymi ze ścian, czy przeskoki nad dołami z kolcami. Wszystko to oczywiście zostało przedstawione dość zabawnie i aż miło się patrzy jak obaj wspólnicy co jakiś czas robią sobie jakiś kawał. Jeśli tak można określić umyślne narażanie drugiej osoby co najmniej na poważny uszczerbek na zdrowiu. Całość dodatkowo utrzymana jest w klimacie filmów o tajnych agentach co tylko dodaje smaczku. Mi jednak najbardziej spodobały się dwie rzeczy. Sam fakt tego, że wszystko co doprowadziło do aktualnej sytuacji jest na skutek braku cierpliwości samuraja. Co chyba jest pierwszym przypadkiem kiedy została pokazana jakaś słabość tej kryształowo dobrej i szlachetnej postaci. Świetna jest również scena, podczas której nasz duet zbiega z kręconych schodów przy okazji walcząc z przeciwnikami. Całość została zilustrowana za pomocą jednego olbrzymiego kadru na całą stronę. Zawsze podobała mi się taka zabawa formą. Cały komiks to raczej nieskomplikowana opowieść dla dzieci, ale czym więcej się nad nią zastanawiam, tym więcej odniesień i zabawy dla starszych odbiorców w nim znajduję. Dzięki temu znowu z wielką chęcią czekam na kolejny numer.

Five Ghosts 006Five Ghosts #6, Image Comics

scenariusz: Frank J. Barbiere, rysunki: Garry Brown

Ten jeden zeszyt jest idealnym przykładem jak powinno się opowiadać historie na dwudziestu kilku stronach. Jest tak świetnie napisana, że mam wrażenie jakbym właśnie przeczytał jakąś dłuższą opowieść lub zobaczył film. Całość została ciekawie skonstruowana na zasadzie naprzemiennego wzrostu lub spadku tempa akcji. Najpierw sielankowa scena treningu szermierki, potem scena walki w dojo. Następnie nastrojowa legenda o dwóch braciach, najwspanialszych kowalach dawnej Japonii. Chwilę później zdrada i konfrontacja z wrogim klanem. Dzięki temu po lekturze pozostaje takie wspaniałe uczucie obcowania z czymś więcej. W głowie pozostało mi kilka opowieści, co z pewnością zostało z potęgowane rytmem całej opowieści. Dodatkowo, gdzieś w tle tego wszystkiego, scenarzysta umiejętnie rozbudowuje główną oś fabularną pobudzając wyobraźnię i ciekawość czytelnika. Niby jest to tylko zlepek kliku ogranych do bólu motywów znanych każdemu z popkultury, a ja mam wrażenie, że to najlepsza rzecz jaką czytam aktualnie i nie mogę się doczekać każdego kolejnego numeru. Ostatni raz tyle frajdy i przyjemności miałem podczas lektury Starlight Marka Millara. Po którego szybkim końcu czułem mocny niedosyt.

Dead Body Road 001 (2013)Dead Body Road #1, Image Comics

scenarzysta: Justin Jordan, rysunki: Matteo Scalera

Najpierw był napad na bank podczas którego zgraja bandytów zamordowała każdą znajdującą się w nim osobę. Jedną z ofiar była Anna. Ukochana normalnego faceta Orsona Gage, który w tej sytuacji poprzysięga śmierć każdemu, kto jest zamieszany w jej zniknięcie. Z jedynym sprzymierzeńcem całego planu, główny bohater trafia na trop Jimmy’ego Stowe, który może doprowadzi go do reszty gangu. Numer ten to szybka opowieść o zemście dość mocno przypominająca mi w swej konstrukcji film Kill Bill. Fabuła zapowiada się dość podobnie i od samego początku, w dość szybkim tempie, nasz bohater zaczyna realizować swój plan. Niby nic specjalnie oryginalnego, ale jednak przykuwa uwagę czytelnika od pierwszego kadru i wciąga aż do samego końca. Chociaż wydaje mi się, że głównie za sprawą świetnych ilustracji autorstwa Matteo Scalera. Są one dość szczegółowe i równocześnie bardzo dynamiczne i pełne akcji. W szczególności w chwili kiedy ilustrują jakiś pościg lub strzelaninę idealnie budując napięcie. Gdy na nie patrzę, mam wrażenie jakbym spoglądał na ujęcia z jakiegoś najnowszego wakacyjnego hitu filmowego pełnego eksplozji. Cała opowieść zapowiada się jak typowa historia o zemście, gdzie w każdym numerze ginie jeden z przestępców, a nasz bohater jest coraz bliższy końca swojej vendetty. Jednak coś mi się wydaje, że scenarzysta wplecie w ten komiks jeszcze coś więcej i chętnie sprawdzę czy mam rację.

#387 cotygodniowa zeszytówka #151

Ghosted 018Ghosted #18, Image Comics

scenariusz: Joshua Williamson, rysunki: Vladimir Krstić Laci

Jackson wraz ze swoimi towarzyszami i wrogami znajduje się w nowo powstałym mieście duchów. Przy pomocy magicznej księgi, napisanej zresztą przez opętaną Ninę, starają się przedostać do Gate of Souls. Wszystko to by pojmać kostuchę. Niestety jedyna droga zmierzająca tam prowadzi przez dolinę śmierci. Miejsce całe przepełnione duchami, które tylko czekają na potknięcie śmiałka na tyle odważnego, aby poddać się próbie. Gdy człowiek idzie tą ścieżką musi stawić czoło swojemu największemu lękowi. Jeśli mu się podda, czeka go  spotkanie z dość gwałtownie usposobionymi duchami. Jeśli odnośnie zakończenia poprzedniego numeru dość mocno narzekałem, to dziś nie mam zamiaru tego robić. Co prawda jego gwiazdą ponownie jest pani Anderson Lake, ale tym razem wyszło to całkiem zgrabnie. Tym razem zaskakuje dwa razy i obie sytuacje są dobrze i racjonalnie wyjaśnione. Dodatkowym plusem jest sam początek komiksu, kiedy to czytelnik poznaje dalszy ciąg historii z poprzedniego numeru, gdy młody wtedy główny bohater zajmował się okradaniem grobów. Mam nadzieję, że ten wątek zostanie jeszcze trochę pociągnięty, bo bardzo jestem ciekaw jak się to wszystko rozwinęło i jaka kara spotkała dawnych wspólników Jacksona.

Outcast 007Outcast By Kirkman & Azaceta #7, Image Comics

scenariusz: Robert Kirkman, rysunki: Paul Azaceta

Po dość mocnym zakończeniu poprzedniego numeru, w tym panuje względny spokój. Co prawda nie ma tutaj zawrotnego tempa, niesamowitych zwrotów akcji i tego typu zagrań. Jednak ten leniwy klimat jest tylko pozorny. Tak naprawdę pod pozorem spokojnych i nastrojowych kadrów aż kipi od napięcia między bohaterami, które kiedyś będzie musiało znaleźć ujście. Czy to w przypadku głównego bohatera Kyle’a, który boi się konfrontacji ze straszą panią Mildred. Jednak z drugiej strony każdy zdaje sobie sprawę, że do ich spotkania prędzej czy później musi dojść. Nie inaczej jest w przypadku wielebnego Andersona, po jego ostatnim spotkaniu z tajemniczym starszym panem  z poprzedniego numeru. Pamiątkę jaką ma od tego czasu bardzo mocno wpływa na jego aktualne zachowanie i nie wydaje mi się one zbyt racjonalne. W całej tej sytuacji zastanawia mnie czemu nic nie powie Kyle’owi? Przecież wspólnymi siłami mogliby coś razem zdziałać przeciw nadciągającemu złu. Dotychczas całkiem nieźle im to wychodziło. Podobnie jest również w kwestii kilku innych spraw, jakie mają miejsce w tej małej i wydawałoby się spokojnej mieścince. Jednak wszystko to, to tylko bardzo umiejętnie rozpisana gra pozorów, która sprawia że bardzo trudno jest mi się oderwać od tej lektury. Dodatkowo po każdym numerze uświadamiam sobie jakie to dobre jest i od razu mam ochotę na więcej.

Five Ghosts - The Haunting of Fabian Gray 005Five Ghosts: The Haunting of Fabian Gray #5, Image Comics

scenariusz: Frank J. Barbiere, rysunki: Chris Mooneyham

W komiksie tym są klimaty samurajskie, główny bohater jest podobny do Indiana Jonesa, są źli naziści i super moce. Znalazło się nawet miejsce dla tajemniczego i zaginionego miasta Shangri-La oraz mnichów kung fu. Formuła tej pulpowej opowieści jest na tyle szeroka, że nawet ziejący ogniem smok idealnie się wkomponował w całość. Dlatego myślałem, że ten komiks nie może być już lepszy i bardziej trafiający w moje gusta. Jak bardzo się myliłem. Ostatnie strony tego numeru pokazują w końcu z kim będzie się musiał zmierzyć Fabian i między innymi w tej roli został umiejscowiony mój ulubiony pisarz. Znając jego twórczość, która mam nadzieję zostanie tutaj po części chociaż wykorzystana, to następne numery mogą być jeszcze dziwniejsze niż dotychczasowe. Niemniej skończmy na chwilę z tą całą euforią i wróćmy do samego komiksu, w którym wiele się działo. Zostało wyjaśnione skąd główny bohater posiada swe moce i co dokładnie stało się z jego siostrą. Ciekawie został ten wątek wyjaśniony przy okazji pokazując w jakim kierunku będzie zmierzać ta seria w następnych numerach. Poza tym, jak to zawsze bywa na łamach tego komiksu było dużo akcji. Pojedynek dwóch wielkich wrogów, ostatnia część próby Fabiana oraz pościgi i eksplozje. Czyli wszystko to co tygryski lubią najbardziej w lekkich, przygodowych opowieściach. Najciekawsze przy tym wszystkim jest jednak to, że przy całym tym opisie nie jest to komiks w żaden sposób głupi lub płytki. To bardziej coś w stylu filmów o dzielnym archeologu (pomijając czwartą część), które świetnie się ogląda z lekkim przymrużeniem oka i właśnie taka jest ta seria.

#384 cotygodniowa zeszytówka #149

Five Ghosts - The Haunting of Fabian GrayFive Ghosts: The Haunting of Fabian Gray #4, Image Comics

scenariusz: Frank J. Barbiere, rysunki: Chris Mooneyham

Fabian Gray bardzo źle znosi swoje opętanie przez pięć duchów. Co prawda posiadł dzięki nim niesamowite umiejętności, lecz jego ciało tego nie wytrzymuje. Po każdym kolejnym pokazie ich mocy musi coraz dłużej się regenerować. Przez co przesypia czasem kilka dni w ciągu. Aby zapobiec temu wyniszczającemu procesowi musi się nauczyć żyć z nimi w pokoju. Wszystko to ma osiągnąć dzięki pewnemu rytuałowi, któremu poddał się w podziemiach tajemniczego miasta Shangri-La. Większość tego komiksu przedstawia głównego bohatera, gdy podchodzi do kolejnych prób jakie przygotowały dla niego poszczególne duchy. Wszystkie one mają udowodnić każdej ze zjaw, że Fabian jest godny i w pełni rozumie moc jaką otrzymuje we władanie. Przyznam szczerze, tak połowicznie mi się spodobały. Łucznika wydaje mi się taka średnio logiczna, a Merlina to takie pójście na łatwiznę. Chociaż to samo można powiedzieć o teście samuraja, ale tam podoba mi się z kolei jej wykonanie. Poza tym wszystko w czym występują dawni japońscy wojownicy mi się podoba. W tej kwestii jestem bezkrytyczny. Natomiast zadanie dla Sherlocka urzekło mnie dość ciężkim i mrocznym klimatem. W między czasie na powierzchni zaginionego miasta odbywa się atak przeprowadzany przez szalonego Iago dosiadającego smoka. Jest to bardzo widowiskowa i zaskakująca część, która lekko mnie zasmuciła pewnym wydarzeniem. Widać nikt w tej serii nie powinien czuć się zbyt bezpieczny przed scenarzystą. Wszystko to razem zebrane daje obraz wspaniałej, niezwykle widowiskowej i wciągającej rozrywki, której chcę znacznie więcej.

Umbral-003Umbral #3, Image Comics

scenariusz: Anthony Johnston, rysunki: Christopher Mitten

Trzeci numer koncentruje się na przedstawieniu wydarzeń, jakie miały miejsce w siedzibie szmuglerów. Przed i po dotarciu tam Rascal i Dalone. Szczerze przyznam, trudno mi się zdecydować, które z nich zrobiło na mnie większe wrażenie. Jedne wyjaśnia wątek z poprzedniego numeru dotyczący trójki osób w małej szalupie zmierzających w tajemnicy do królestwa Fendin. Gdy dotarli do siedziby przemytników poprosili ich o azyl, gdyż są prześladowani z powodu braku chęci rezygnacji ze swej religii. To wtargnięcie w uporządkowane życie tej społeczności ma dość gwałtowny i widowiskowy przebieg. Do tego wątek ten dość mocno jest związany z późniejszym przybyciem głównej bohaterki i jej towarzysza. Dzięki temu główny wątek dość mocno się zagęszcza i zaskakuje czytelnika ciekawym zwrotem akcji. Lecz moją uwagę  zwróciła najbardziej forma w jakiej prezentuje się w tej serii magię. Ukazując ją za pomocą geometrycznych znaków w dymkach postaci parających się tą dziedziną. Dla mnie są one tak samo niezrozumiałe jak dla mieszkańców tej krainy i chyba o to chodziło twórcom. W końcu magia to skomplikowana nauka przeznaczona dla nielicznych. Motyw ten jest dla mnie świetnym przykładem ukazującym na jak wielu płaszczyznach przemyślana jest ta seria. Chociaż z drugiej strony może doszukuje się czegoś na siłę, czego naprawdę tam nie ma? Jakkolwiek jest naprawdę możliwość interpretowania tej serii na różne sposoby jest już piękne samo w sobie i was zachęcam do tego samego.

 Swamp Thing 040Swamp Thing #40, DC Comics

scenariusz: Charles Soule rysunki: Jesus Saiz

Po lekturze ostatniego numeru tej serii mogę z czystym sumieniem przyznać, że jestem zadowolony z jej poznania. Oczywiście miała gorsze i lepsze momenty, ale ogólnie rzecz ujmując jest to kawał porządnej rozrywkowej lektury, która czasem nawet skłaniała do głębszej refleksji. Jednak wracając do zeszytu z numerem 40 na okładce, to jestem pod wrażeniem jak scenarzysta w bardzo udany sposób zakończył tą historię. Zaprezentował czytelnikom olbrzymią i widowiskową rozwałkę ostatecznie rozwiązując konflikt pomiędzy światem zieleni i maszyn. Ten fragment z pewnością zadowoli wszelkich fanów trykociarzy i typowego komiksu super bohaterskiego. Jednak gdzieś między tym Charles Soule w piękny sposób również przypomina czytelnikom czym ten komiks tak naprawdę jest. To opowieść mająca swój początek, rozwinięcie i koniec. Rządząca się swoim prawami co dobitnie zostaje tu pokazane sceną w bibliotece. Jej dokładnie zaplanowane umiejscowienie, treść i samo zakończenie to wspaniała zabawa formą jaką prowadzi scenarzysta z czytelnikiem i za to należą mu się wielkie słowa uznania. Ten jeden fragment pokazuje nam jak jeszcze wiele można wycisnąć i pokazać w na pozór już wyeksploatowanej konwencji komiksów superhero. Nie spodziewałem się w sumie niczego po tym zeszycie, a otrzymałem coś bardzo dobrego i ciekawego. Dlatego teraz nawet trochę żałuję, że to już koniec tej przygody.

#379 cotygodniowa zeszytówka #146

Five Ghosts - The Haunting of Fabian Gray 003Five Ghosts: The Haunting of Fabian Gray #3, Image Comics

scenariusz: Frank J. Barbiere, rysunki: Chris Mooneyham

Komiks ten to świetny przykład jak z wielką elegancją można połączyć wiele z pozoru nie pasujących do siebie motywów. Pojawia się ponownie tajemniczy nazista, który próbuje wyśledzić głównego bohater. Jest legendarne miasto Shangri-La z pewnym mnichem w roli jego władcy, który postanowił pomóc Fabian’owi w uporaniu się z jego demonami. Tak jak on, też kiedyś miał wielkie problemy i dopiero w zaginionym mieście udało mu się uporać z nimi. Lecz, gdy główny bohater poddaje się kuracji, która bardziej wygląda bardziej jak tortury niż leczenie, na Shangri-La nadciąga olbrzymie zagrożenie. To jest dopiero trzeci numer tej serii, a jej twórcy przerobili już tyle motywów z popkultury, że może od tego rozboleć głowa. Przewracanie każdej kolejnej strony wiąże się z lekkim szaleństwem, bo tutaj naprawdę nigdy nie wiadomo co nas czeka. Dzięki temu każdy kolejny odcinek to istna jazda bez trzymanki najwymyślniejszym rollercoasterem przez całą popkulturę. Lektura tego komiksu to wyzwanie, które jeśli podejmiemy zapewni nam jedną z najlepszych przygód z aktualnie wydawanych serii. Jednak nie samą akcją ta seria żyje. Bardzo podoba mi się również subtelne poczucie humoru jakie w nim występuje. Jest głównie tworzone za pomocą relacji Fabiana i jego towarzysza. Dla przykładu niech posłuży komentarz jaki otrzymuje główny bohater, gdy budzi się po kilku dniowej drzemce. Dla mnie to istna poezja. Te kilka powodu sprawia, że czekam z wielką niecierpliwością na kolejny numer i już nie mogę się doczekać tego co w nim spotkam. W szczególności mając w pamięci ostatni kadr tego zeszytu.

Umbral-002Umbral #2, Image Comics

scenariusz: Anthony Johnston, rysunki: Christopher Mitten

Jak dosłownie upaść trzy razy. Za każdym razem w większe tarapaty i wyjść z tego cało? Taki tytuł mógłby nosić ten komiks. Rascal z racji posiadania najbardziej pożądanego przedmiotu w całym królestwie jest równocześnie najbardziej poszukiwaną w nim osobą. Nawet jej gildia złodziei wystąpiła przeciw niej. W nieoczekiwanym momencie znajduje jednak wsparcie w postaci tajemniczego starca o imieniu Dalone, który nie wiadomo dlaczego postanowił jej pomóc. Cały ten komiks to w sumie jedna wielka ucieczka z trzema efektownymi upadkami. Już nawet główna bohaterka zaczyna z tego w pewnym momencie kpić. Jednak dzięki temu pościgowi dowiedziałem się czegoś interesującego na temat świata przedstawionego. Jest tutaj taka scena, kiedy główni bohaterowie znajdują się w pułapce. Z każdej strony otoczeni są przez czerwoną straż i wtedy Dalone zaczyna czarować. Rascal w panice zaczyna przed nim uciekać. Zresztą jak wszyscy pozostali. Potem pada stwierdzenie, że przecież czary są jedyną rzeczą w tej krainie bardziej zakazaną od religii. Trochę mnie to zaskoczyło, ale z drugiej strony już niecierpliwie czekam aż te dwa tematy pojawią się jako część fabuły. Bo przecież nie po to scenarzysta o nich wspomina, aby nigdy ich nie wykorzystać prawda?

Adventure Time 035Adventure Time #35, KaBOOM! Studios

scenariusz: Ryan North,  rysunki: Shelli Paroline, Braden Lamb,

Numer ten jest pożegnalnym odcinkiem trójki autorów, którzy bawili swoich czytelników od samego początku przez trzy lata. Tym razem zaprezentowali czytelnikom zamkniętą opowieść o tym jak Lumpy Space Princess straciła swoją złotą gwiazdkę z czoła. W związku z tym oczywiście od razu przylatuje do domku na drzewie głównych bohaterów, aby poinformować ich o tym zdarzeniu. Jednak zamiast poprosić ich o pomoc informuje ich, że zostali głównymi podejrzanymi wraz z Ice Kingiem, PB, BMO i Marcelline do kompletu. Po tym wydarzeniu cała opowieść zamienia się w dochodzenie podczas którego czytelnik ma okazję poznać jedną historię z kilku punktów widzenia. Kiedy to każdy z bohaterów przedstawia swoje alibi. Wszystkie są trochę inne od siebie pod względem klimatu, co świetnie oddaje osobowość osoby która ją opowiada. Mi chyba najbardziej spodobała się wersja BMO podczas której poczułem się jakbym czytał jakiś kryminał w klimacie noir. Pełna komentarzy z offu ze starym, doświadczonym detektywem w roli głównej, który zawsze wpakowuje się w tarapaty. Dużym plusem jest również zakończenie w piękny sposób pokazujące na czym polega przyjaźń. Te trzy lata, które spędziłem podczas lektury komiksów tworzonych przez Ryana, Shelli i Bradena były czasem wielkiej ilości wspaniałych historii. Głównie zabawnych i wesołych, czasem strasznych i smutnych. Zawsze jednak mądrych i niosących pozytywne przesłanie. Za to pięknie dziękuję. Teraz czekam na kolejnych autorów, aby przekonać się czy będą równie dobrzy.

ps. Jeśli podobał Ci się ten wpis, to proszę nie blokuj reklam na tym blogu. W ten sposób możesz mi podziękować za tekst i pracę włożoną w jego powstanie.