Archiwum

Archive for the ‘codzienność’ Category

#257 Podwójny fart.

Dziś będzie mała odskocznia od tego co zwykle się tutaj ukazuje i pozwolę sobie na małą prywatę. Nie będzie żadnej recenzji, a raczej streszczenie tego co mnie spotkało wczorajszego wieczora.

Około godziny 19.30 w niedzielę wróciłem do domu z pracy. Byłem dość mocno zmęczony, ponieważ spędziłem w niej w sumie cały weekend podczas którego obejrzałem cały sezon amerykańskiej wersji The Bridge. Mocno wkręciła mnie cała fabuła i dobrze się bawiłem podczas seansu, ale moim zdaniem serial mógł się skończyć po dziesiątym odcinku i byłby wspaniałą zamkniętą historią. Niestety twórcy musieli z niego zrobić kolejnego tasiemca z nieokreśloną ilością sezonów i nakręcili jeszcze kolejne trzy epizody wprowadzające już do drugiego sezonu. Coś mi się wydaje, że w przyszłości chyba nie będę już miał ochoty powrócić do tego serialu. Dlatego też gdy szukam czegoś nowego do obejrzenia to zazwyczaj wybieram takie seriale, które zakończyły już swą emisję.

Wracając jednak do meritum sprawy. Gdy tylko zjawiłem się w mieszkaniu, rozpocząłem przygotowania do miłego wieczoru. Przestawiłem kanapę, podłączyłem rzutnik. W tym czasie moja ukochana otworzyła litrowe wino, przygotowała coś dobrego do jedzenia i razem zasiedliśmy do seansu Strażników marzeń. Przyjemnie się ubawiliśmy, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że najlepsze w animacji są nieme postacie niepodobne do ludzi. Po filmie, Monika sprawdziła maila i okazało się, że wygrała komiks Noe – 1 – Za niegodziwość ludzi na profilu facebookowym Lubię czytać. Ucieszyła mnie ta wiadomość, ale z drugiej strony poczułem się trochę zazdrosny (tak wiem jestem straszny). Ja sam uczestniczyłem w konkursie i to ja prosiłem ją, aby  wzięła w nim udział. Zachęcony jej sukcesem, też sprawdziłem maila i ku naszemu zdziwieniu okazało się, że również jestem zwycięzcą. Śmialiśmy się z tego całkiem długo, a potem zacząłem się zastanawiać po co nam w sumie dwa te same komiksy? Dlatego dziś odpisałem na maila z wiadomością o wygranej. Poinformowałem jak bardzo jest mi miło, ale z racji tego, że wygraliśmy oboje to ja rezygnuję z mojej nagrody. Ku mojemu zdziwieniu otrzymałem odpowiedź o takiej treści: „Faktycznie fajny zbieg okoliczności 🙂 Upierałabym się jednak, żeby przekazać Wam oba należne egzemplarze np. na ten sam adres :)”. W odpowiedzi poinformowałem, że nie chcę sprawiać im kłopotu i jeśli mają mieć z powodu mojej rezygnacji jakiś problem to mogą przesłać dwa komiksy na nasz adres, ale dalej nalegałem na przekazanie nagrody innemu uczestnikowi konkursu. Pani uległa, komiks poszedł do kogoś innego.

Teraz jak się tak zastanawiam, to mogłem jeden z nich podarować np. Małopolskiemu Studiu Komiksu, gdzie czasem chodzę na piątkowe spotkania. No ale trudno. Jak zawsze wykazałem się brakiem refleksu. Chociaż oni pewnie otrzymają egzemplarz od wydawcy, więc nie powinni być stratni. Co ciekawe, o sprzedawaniu jednego z komiksów nawet przez chwilę nie pomyślałem. Tak właśnie wygląda moja mała przygoda z konkursem zakończona podwójnym fartem.

0584_ca8e_480

#200

Z okazji dwusetnego wpisu, zacząłem się jakiś czas temu zastanawiać, co zrobić z tej okazji. Miałem pomysł na podsumowanie i wysunięcie jakichś postanowień na przyszłość. Jednak doszedłem do wniosku, że tak na prawdę to strasznie kiepski pomysł. Postanowienia to można  w sylwestra robić po pijaku, po to by następnego dnia już o nich nie pamiętać. Podsumowania też nie będzie. Do tego należałoby najpierw coś osiągnąć, a konkurs na blog roku uświadomił mi dosadnie i niezwykle boleśnie, że nic takiego nie nastąpiło. Jednak, pomimo tego cały czas moje myśli krążyły wokół bloga i tak jakoś dotarło do mnie jak bardzo komiksowy się zrobił w ostatnim czasie.

Zadziwiające jest to tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę jak bardzo niszowa jest to dziedzina w naszym kraju. Średni nakład komiksu oscyluje w okolicach tysiąca egzemplarza, co w kraju z ilością mieszkańców w okolicach 38,5 miliona jest nakładem śmiesznym. Dodatkowo publikacje, które potrafią się wysprzedać w jakimś przyzwoitym czasie kilku miesięcy od dnia publikacji jest jak na lekarstwo. Jak się tak dłużej zastanawiam nad tym, to od razu rośnie mój podziw dla wydawców za cały ogrom poświęconej pracy. Problemem w naszym kraju jest sam sposób postrzegania komiksu jako części kultury. Powstało już wiele opracowań na ten temat, choćby całkiem niedawno wydana książka Sebastiana Frąckiewicza, zatytułowana „Wyjście z getta. Rozmowy o kulturze komiksowej w Polsce”. Nadal niestety istnieje pogląd, że komiksy są skierowane tylko do dzieci, albo zdziecinniałych dorosłych.

get-attachment-2aspx

Sam kilka razy padłem ofiarą takiego sposobu myślenia. Raz na przykład, gdy pierwszy tom Kaznodziei, pod moją nieobecność, dostał do pooglądania mój czteroletni wtedy siostrzeniec. Mniejsza o to, czy mógł on z tego coś zrozumieć. Poszedłem do jego matki i spytałem czemu pozwoliła mu go przeglądać, skoro na okładce jest informacja o przeznaczeniu tej pozycji tylko dla dorosłych. W odpowiedzi usłyszałem, że jest to przecież tylko komiks i wydawca go tak specjalnie oznaczył, aby wywołać skandal i tym sposobem napędzić sprzedaż. Kazałem jej wtedy poczytać Kaznodzieję, abyśmy potem mogli o nim porozmawiać. Nigdy nie zapomnę jej zdziwienia. Według niej komiks ten był obrzydliwy i była zaskoczona jak mogę go w ogóle czytać. Swoją drogą, zapewne tylko z braku świadomości na temat tego medium przez społeczeństwo, w naszym ultra katolickim kraju nie wybuchł skandal związany z tym komiksem. Tak samo wiele razy gdy poznawałem nowe osoby zdarzało się, że od razu nadawaliśmy na tych samych falach. Oglądaliśmy te same filmy, czytaliśmy te same książki i graliśmy w te same gry. Potrafiliśmy przegadać całą noc, dopóki nie przyznawałem się do czytania komiksów. Wtedy, jak za pomocą magicznej różdżki, w jednej sekundzie całe zainteresowanie rozmówcy moją osobą gdzieś znikało i następowała ucieczka. Kiedy znajdowałem się w takiej sytuacji, często pytałem z czego wynika taka reakcja i w odpowiedzi zawsze słyszałem: „bo ja nie czytam komiksów”. Nigdy żadnego. Dla mnie jest to równoznaczne, z przyznaniem się, że nigdy nie czytałem książki, albo nie oglądałem filmu. Zawsze strasznie mnie dziwiło, jak to jest, że w ludziach nawet nie siedzi taka potrzeba lub chęć, aby spróbować czegoś nowego. Przecież każdy czasem sięga po nowy film, książkę. Idzie do teatru, galerii lub na koncert. Jednak komiks jest jakimś mitycznym tworem, o którym wielu słyszało, ale tak naprawdę mało kto miał z nim styczność oraz ma jakieś pojęcie co z tym zrobić. Przykładem tego jest powszechnie zadawane pytanie czy komiks się czyta, czy ogląda?

Te wszystkie rozważania doprowadziły do kolejnego i zarazem głównego pytania: czemu akurat komiks? Dlaczego akurat mam ochotę pisać o czymś, co interesuje może setkę osób i to w dodatku na tyle zdesperowaną, aby jeszcze szukać w internecie dodatkowych informacji na ten temat? Dla mnie komiks to część sztuki na równi z filmem i literaturą, gdzie każdy z nas jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Są pozycje o koszmarnym poziomie, oraz te które zasługują na podziw. Przy odrobinie zachodu jesteśmy w stanie znaleźć dokładnie to co będzie odpowiadać naszemu aktualnemu nastrojowi. Dodatkowo dla mnie komiks to cudowne medium, które zaspokaja na raz dwie ważne dla mnie potrzeby. Z jednej strony daje mi chwilę relaksu i oderwania od rzeczywistości. Pozwala zanurzyć mi się w jakimś nowym świecie, poznać jego historię, bohaterów oraz niuanse panujących tam zwyczajów. Z drugiej strony pozwala mi obcować z formą sztuki wizualnej. Zawsze chciałem rysować, tylko niestety brak mi samozaparcia oraz dyscypliny, aby zrobić z tym coś konkretnego. Natomiast dzięki komiksom w pewien sposób wypełniam tą cząstkę siebie i mogę w spokoju i ciszy kontemplować stronę wizualną komiksów, gdzie za każdym razem znajduję coś, co jest w stanie mnie zainteresować.

Dla mnie komiks jest ważną częścią życia, otworzył mi oczy na kolejne dziedziny sztuki jak literatura i malarstwo. Wyrobił we mnie jakąś formę wrażliwości i zmysł estetyki w postrzeganiu strony wizualnej całego ogarniającego mnie świata. Już to jest dobry powodem, aby dalej prowadzić sobie niszowego bloga dla garstki czytelników. Dodatkowo czasem nachodzi mnie taka myśl. Jeśli chociaż jedna osoba w kraju, w którym wydatki na kulturę u przeciętnego obywatela są na szarym końcu, gdzie panuje takie smutne przyzwolenie na brak obcowania ze sztuką, ktoś sięgnie pod wpływem mojego tekstu po komiks, to będę mógł z dumą powiedzieć o sobie: Jestem popularyzatorem komiksu w Polsce!

#110 święta, sylwester i SF

Najpierw przeżyłem święta i nawet nie były jakieś straszne w tym roku. Przyjechali do mnie rodzice, trochę czasu spędziłem również z Moniką oraz jej rodziną i jakoś czas minął. Kilka dni odpoczynku i udaliśmy się z drugą połową w góry, do Szczyrku, na planowo kilku dniowego sylwestra, ale ostatecznie zostaliśmy tylko na trzy dni. Było całkiem miło i zabawnie chodź nie do końca jestem zadowolony z tego wyjazdu. Troszkę z innego punktu widzenia pokazały się pewne osoby i nie są już tak wspaniałe jak myślałem. Wiem również że sam nie byłem lepszy, bo wszyscy robiliśmy to samo, ale i tak czuję pewien nie smak. Zdałem sobie również sprawę że moje najbliższe otoczenie to ludzi o których nigdy nie pomyślałbym, że będą moimi znajomymi, a jednak stało się. Wszyscy wykształceni, inteligentni i ogólnie fajni i w dupach się nam poprzewracało. Momentami czułem się jakbym oglądał „American Psycho” i źle mi z tym.

Teraz rozpoczęliśmy już nowy rok 2010. Za każdym razem jak patrzę na tą datę to czuję się jakbym żył w przyszłości. Przypomina mi się dzieciństwo i jak oglądałem „Predator 2” którego akcja dzieje się w 1997 roku i była to przyszłość. USA było opanowane przez wojny gangów, gliniarze mieli mega gnaty z wszystkim i takie tam. Teraz jest ponad dwanaście lat później i jakoś nic z tego się nie stało, ale uczucie dalej pozostaje takie dziwne. Dodatkowo troszkę mnie smuci że jak wyżej napisałem to ponad dwanaście lat temu a ja wcale tego nie pamiętam, aby to było tak dawno i nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko minął.

Nowy rok rozpoczął się dla mnie konkretnym bólem pleców na odcinku krzyża i w sumie to nie jestem w stanie nawet siedzieć. Postanowiłem od dziś zacząć ćwiczyć codziennie takie jakby zajęcia korekcyjne wraz z Moniką. Będziemy się razem wspierać i motywować.
Postanowiłem też mocno wziąć się za siebie, bo poprzedni rok mocno zmarnowałem i źle mi z tym. Troszkę już nawet zacząłem robić w tym kierunku ale nadal nie w wystarczającym stopniu, więc muszę się polepszyć. Pewnie znowu nic z tego nie wyjdzie, jednak spróbować muszę.

Kategorie:codzienność

#109 wielkie zaskoczenie, a potem rozczarowanie

Zaglądałem ostatnio do statystyk tego bloga i okazało się, że jest bardzo niszowy. Średnia dzienna oglądalność plasuje się na poziomie ok 20 osób. Co też w sumie mnie nie dziwi skoro praktycznie nic nowego nie napisałem od dość dawna. Raczej dziwi mnie że w ogóle ktoś tu nadal zagląda.

Jakież było moje zdziwienie gdy jakieś półtorej tygodnia temu miałem oglądalność na poziomie około 200 osób w ciągu jednego dnia. Zaciekawiło mnie to i postanowiłem sprawdzić co spowodawało taką oglądalność? Niestety długo szukać nie musiałem. Okazało się że właśnie tego dnia w telewizji leciał pewien rosyjski film akcji o którym pisałem dawno temu.

Muszę przyznać że trochę zasmucił mnie ten fakt. Po pierwsze straszne jest jakiego chłamu szukają ludzie w sieci i mam nadzieję że dzięki mojemu tekstowi przynajmniej jedna osoba odpuściła sobie seans tego wątpliwej jakości dzieła. Chociaż takie badziewie leci w telewizji publicznej w sobotnie wieczory więc jest to jakimś usprawiedliwieniem dla tych który szukają takich informacji. Po drugie uważam że na tym blogu można znaleźć kilka znacznie lepszych i ciekawszych tekstów. Niestety żaden z nich nie jest aż tak atrakcyjny i poszukiwany.

Kategorie:codzienność

#107 czemu już o mnie nie piszesz?

Dziś będzie krótko, bo spontanicznie. Wczoraj przyjechała do nas Moja Ulubiona Była (w skrócie MUB) zrobić pranie. Tak się nam to spodobało, że zaproponowaliśmy z moją połówką aby została na noc. Wypiliśmy wino, pośmialiśmy się i dużo rozmawialiśmy. Około pierwszej poszliśmy spać. Rano moja połówka poszła do pracy, ja wstałem, zrobiłem prasówkę i takie tam. Około dziesiątej zrobiłem picie w dzbanku, włożyłem do niego dwie słomki – jedną zieloną moją i różową dla MUB (chociaż i tak potem nie napiła się ani kropli) i napisałem jej sms: „jestem sam w łóżku, mam picie i zabieram się za oglądanie Przyjaciół, jeśli masz ochotę to zapraszam”. Przyszła chwilę później. Leżeliśmy razem pod kołdrą, bawiliśmy się jej magiczną różczką, która wydaje świetny dźwięk i świeci oraz obejrzeliśmy chyba z pięć odcinków. Znowu rozmawialiśmy, śmialiśmy się jaki to jest ciężki nasz los i takie tam. Fajnie było kogoś gościć tak od rana, przypomnieć sobie jak to było za czasów studenckich gdy było można spać długo i nic nie robić. Brakowało mi tego a nawet nie wiedziałem o tym.

Kategorie:codzienność