Strona główna > koncert, muzyka > #326 Nine Inch Nails – na szybko zebrane wrażenia

#326 Nine Inch Nails – na szybko zebrane wrażenia

Już od samego początku dnia byłem podniecony jak nastolatek przed pierwszym razem i kompletnie nie mogłem się skupić na niczym w pracy. Poza tym nosiło mnie okropnie i nie potrafiłem wysiedzieć na tyłku w spokoju. Potem wsiadłem do autobusu z moją ukochaną i pojechaliśmy do Katowic. Oczywiście prawie godzinę nam zajęło dojechanie do samych bramek wjazdowych na autostradę, więc zaczynałem panikować, że nie zdążymy. Jak już w końcu byliśmy na miejscu to udaliśmy się na szybką wycieczkę po coś do picia i do samego spodka.

Na miejscu, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że ludzi jakoś specjalnie dużo nie jest więc weszliśmy bez żadnego czekania i kolejek. W roli suportu grał już Cold Wave, który był taki sobie i źle był nagłośniony. No ale co zrobić. W końcu to nie dla nich tam przyjechałem, więc wykorzystałem ten czas na spotkanie ze starą znajomą. Sama muzyka jaką prezentował zespół określiłbym jako elektro połączone z rockiem, więc idealnie się wpisali w swoją rolę. Zagrali może z 40 min, poczym na scenę weszli panowie z ekipy technicznej i rozpoczęli przygotowania do gwiazdy wieczoru.

Punktualnie o 21 na scenie pojawili się panowie z Nine Inch Nails, co bardzo mi się spodobało. Trent dużo szalał po scenie, przyjmując dziwne pozy przykucnięty i cały czas udowadniał, że jak na swój wiek ma niesamowite pokłady energii. Równie barwną postacią okazał się jego gitarzysta, który jak zauważyła Monika, gdy nic nie gra to wygląda jak zombie. Snuł się po scenie jak te potwory i był tak blady, że zastanawialiśmy się czy dożyje do końca występu. Co do samego koncertu to był wspaniały, chociaż przez pierwszą połowę nie było LED-ów. Ten fakt mnie dość mocno zasmucił i czułem się przez ten czas jak biedny Polaczek, którego można olać i przyjechać do niego z wybrakowanym towarem. Jednak później pojawiły się wizualizacje, co prawda nadal nie tak wspaniałe jak na otwarcie trasy w Japonii, ale i tak bardzo dobre co znacznie polepszyło mi odbiór całej imprezy. Od strony muzycznej to set lista prezentowała się następująco:

  • Copy of A
  • 1,000,000
  • Letting You
  • March of the Pigs
  • Piggy
  • The Frail
  • The Wretched
  • Burn
  • Gave Up
  • Sanctified
  • Closer
  • Find My Way
  • Disappointed
  • The Warning
  • The Great Destroyer
  • Eraser
  • Wish
  • The Hand That Feeds
  • Head Like a Hole
  • Hurt

Jak widać mało było kawałków z najnowszej płyty Hesitation Marks i odnieśliśmy wrażenie jakby ten koncert był chwilą wytchnienia dla zespołu od grania w kółko tego samego setu na trasie. Poza tym grali bardzo energicznie, niektóre kawałki w dość ciekawych, nowych aranżacjach, co w połączeniu z wizualizacjami robiło olbrzymie wrażenie. Przedsmak tego co się działo możecie znaleźć poniżej na kilku zdjęciach i wideo (przepraszam za jakość, ale były robione telefonem, nie tylko moim). Już dawno nie byłem na tak wspaniałym koncercie i mam wrażenie, że on mi jakoś złagodzi ból braku mojej obecności na koncercie Faith No More w Gdyni.

  1. Brak komentarzy.
  1. No trackbacks yet.

Dodaj komentarz